> Takie małe wprowadzenie...
Doświadczenia mojego pokolenia z techniką lampową przypadały na schyłek tej technologii. Już nawet na studiach "przeskoczyliśmy" przyrządy próżniowe i technikę lampowej obróbki sygnałów elektrycznych z wyjątkiem bardzo wielkich częstotliwości i techniki obrazowej. Sygnały w.cz. w zakresie mikrofalowym, przed którymi „klękały” jeszcze parametrycznie i kosztowo ówczesne elementy półprzewodnikowe. Na początku od lat 70-tych pojawiały się pierwsze tranzystory mikrofalowe i pracowano nad MUS (mikrofalowymi układami scalonymi) ale powszechny kontakt z produktami zawdzięczamy telewizji satelitarnej. Półprzewodniki i układy na nich oparte i tak dały w kość nie jednemu studentowi, co wyszło na dobre w dalszym życiu zawodowym. W moim przypadku jeszcze w wieku 20 lat naprawiałem rosyjski telewizor kolorowy, a odbiorniki lampowe funkcjonowały w nie jednym domu czy hotelu. Przyznam, że w tamtym wykonaniu układy lampowe wydawały się bardzo proste i odporne na błędy, a powszechnie dostępne lampy elektronowe były krajowej produkcji zatem relatywni tanie. Asortyment lamp stosowanych w urządzeniach RTV był na tyle ograniczony, że walizka „fachowca od telewizorów” wystarczyła do zgromadzenia narzędzi i materiałów potrzebnych do większości wyjazdowych napraw, przynoszących nie małą satysfakcje materialną i dodatkowo wdzięczność i uznanie. Wymagania wysokiej jakości pojawiały się w Polsce ze zrozumiałych względów z opóźnieniem w stosunku do świtowych trendów. Miłośnicy nowoczesnych technologii mogli śledzić jedynie wyrywkowo poprzez artykuły w czasopismach technicznych o bardzo małym w stosunku do popytu nakładzie.